Wykluczeni

W ustawieniach często mówimy o wykluczonych. Jeden z porządków miłości mówi o tym, że każdy ma prawo przynależeć. Ustawienia pokazują, że choroba niejednokrotnie przypomina o kimś wykluczonym, że system dąży do kompletności, czyli przypomnienia o nieobecnych i włączenia ich, że wykluczeni są obecni itd. Osoby wykluczone mają konkretny wpływ na nasze życie. Im bardziej ktoś jest wykluczony, tym mocniej będzie „oddziaływał” na nas, nasze dzieci, wnuki, często też partnerów/partnerki.

Kto jest wykluczony?

Pierwszy poziom jest oczywisty: wykluczeni to są po prostu osoby, dla których nie ma miejsca w danym rodzie. To są osoby, o których się nie mówi, którym odmawia się przynależności, bo w odczuciu pozostałych na taką przynależność „nie zasługują”. Ktoś, kto zdradził, odszedł, jakiś sprawca, albo ofiara, ktoś, kto okrył ród hańbą. Ktoś, kto zmarł w biedzie, zapomniany, budzi poczucie winy w rodzinie i lepiej o nim zapomnieć. To są też czarne owce, ci, którzy mieli odwagę żyć inaczej, buntownicy, pijacy, panie lekkich obyczajów, utracjusze. O nich się nie mówi, zapomina i już.

Inny poziom to na przykład nienarodzone albo wcześnie zmarłe dzieci, dorośli, którzy zmarli tragicznie, osoby, których ciężki los okazał się nie do wytrzymania dla pozostałych osób z rodu. Tutaj powodem wykluczenia są nieprzetrawione ból i trauma związane z tą stratą. Wtedy wykluczeni mogą nawet być obecni w opowieściach, ale ból i niemożliwość opłakania ich losu sprawiają, że wspomina się o nich szybko, zdawkowo, sucho, i idzie się dalej.

Jest jeszcze jeden poziom wykluczenia, bardziej subtelny. Taki, którego doświadczamy na co dzień. To wykluczanie tych, którzy w naszym odczuciu zranili nas albo kogoś nam bliskiego. To osoby, na które jesteśmy wewnętrznie źli. Wiemy, że istnieją, że są częścią naszego systemu (więc w potocznym rozumieniu takie osoby wcale wykluczone nie są) ale nie możemy się na nie zgodzić, nie możemy znaleźć spokoju na myśl o danej osobie. W jakimś stopniu wykluczeni pozostają często nasi rodzice (wiem, jak to brzmi) albo wcześniejsi partnerzy/partnerki tak długo, jak długo nie odnajdziemy w sobie wewnętrznego spokoju i zgody w relacji z nimi. Za każdym razem, kiedy mówię wewnętrznie do kogoś: „Powinieneś być inny/inna niż jesteś (niż byłaś)” w jakiejś części wykluczam tę osobę ze swojego serca.

W jaki sposób wykluczanie obciąża nasze życie?

O wykluczonych można przypominać na wiele sposobów. Często widzimy, że choroba „patrzy” na kogoś wykluczonego, nawet kilka pokoleń wstecz. Pieniądze, a raczej problemy z nimi, długi, straty finansowe – to wszystko również może oznaczać, że jest ktoś, kto czeka na to, żeby zostać zobaczony. Jeżeli na przykład w twoim systemie był ktoś, kto stracił majątek i rodzina się go wyrzekła – ty możesz swoimi doświadczeniami przywołać niejako tę osobę. Straty pieniędzy mogą również odwoływać się do wcześniej utraconych dzieci, jeżeli trauma nie została przetrawiona. To są tylko przykłady.

Jeżeli w rodzie był jakiś sprawca, ktoś „zły”, od kogo się odcięto, to jest duże prawdopodobieństwo, że w kolejnych pokoleniach znajdzie się ktoś, kto nieświadomie powie: „Skoro nikt inny nie kocha tego wujka/dziadka/stryja, ja go będę kochał i będę taki jak on…” Na ustawieniach ktoś mówi czasami: „Ale ja go nigdy nie znałam/nie znałem…” albo, jeszcze lepiej: „Ale ja nigdy nie słyszałem/słyszałam o kimś takim w moim rodzie…” i niesamowite jest to, że to nie ma znaczenia. Ktoś wykluczony będzie obecny, jak duch, w nieuzasadnionym poczuciu winy, w lęku, w niemożności cieszenia się życiem. Ktoś wykluczony może działać na nas, niezależnie od tego, czy go znaliśmy i czy w ogóle o nim słyszeliśmy. 

Najbardziej chyba kochają wykluczonych dzieci. Powiedziałabym, że dziecko wyczuje każdy cień w twoim sercu i pójdzie sprawdzić, kto ukrywa się w tym cieniu. Jeżeli więc nie my sami, poprzez zdrowie, problemy finansowe, problemy w pracy czy związku, to nasze dziecko, albo dziecko naszego dziecka ochoczo połączy się z osobą, której wciąż w systemie brakuje. Bert Hellinger powiedział, że „miłość dzieci jest już tam, gdzie miłość dorosłych jeszcze nie może popłynąć” i to dotyczy również tematu przynależności do systemu. Dlatego tym bardziej, według mnie, warto przywracać porządki w systemie, dla nas samych, ale również dla kolejnych pokoleń.

Kopiowanie wymaga podania źródła.


Zapisz się do newslettera